środa, 19 maja 2010

Ciasto rabarbarowe z bezową pianką

Z tego przepisu piekę już kilka lat, pierwotnie to po prostu szarlotka, ale na jej bazie wychodzi pyszne rabarbarowe i rewelacyjny śliwkowiec.  Podane składniki to połowa porcji na okrągłą tortownice, pomnóżcie je razy dwa i weźcie pięć jajek zamiast trzech, a będziecie mogli upiec ciasto w prostokątnej blaszce.



3 jajka
100 gram miękkiego masła lub margaryny
1,5 szklanki mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia
ok. 3 łyżki mleka (niekoniecznie)
3/4 szklanki cukru + cukier do rabarbaru wedle uznania (u mnie około 3-4 łyżki)
70 dkg rabarbaru
3 łyżki żelatyny
łyżeczka cynamonu
szczypta soli


Przygotowujemy spód do ciasta.
Mieszamy razem mąkę, ¼ szklanki cukru i proszek do pieczenia, dodajemy pokrojone miękkie masło i trzy żółtka (oddzielone białka powinny znaleźć się w osobnej misce do miksowania, odstawiamy je do lodówki). Wyrabiamy ciasto, początkowo powstaną drobne okruchy, takie jak ze środka chleba, w razie gdyby nie chciały się skleić, dodajemy odrobinę mleka. Wyrobione ciasto zawijamy w folię i odstawiamy do lodówki na co najmniej pół godziny.

Można też oddzielić ¼ przygotowanego spodu, osobno owinąć ją filią spożywczą i włożyć do zamrażarki(!), później zetrzeć tę część na grubej tarce na warstwę piany z białek (patrz dalej).

Rabarbar myjemy i obieramy, kroimy w kosteczkę do garnka, obsypujemy cukrem i podsmażamy na małym ogniu aż do zmięknięcia, jak przy szarlotce, mieszając od czasu do czasu. Na koniec doprawiamy cynamonem oraz dodajemy trzy łyżki żelatyny i odstawiamy.

W czasie gdy rabarbar mięknie w garnku, nastawiamy piekarnik na 180 stopni, górna i dolna grzałka. Przygotowujemy blachę o średnicy 24 cm, smarując tłuszczem i obsypując bułką tartą.

Wyciągamy ciasto z lodówki, wykładamy nim spód blachy i nakłuwamy porządnie widelcem. Gotowe ląduje w  piekarniku na 15 minut.

Na około 5 minut przed końcem pieczenia wyciągamy białka z lodówki i ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę. Kiedy po przechyleniu miski nic się z niej nie wyleje, będziecie wiedzieć, że jest dobra (radzę sprawdzać ostrożnie ;)!). Do ubitych białek dodajemy pozostałe ½ szklanki cukru i miksujemy. Piana zrobi się bardziej lśniąca i gęsta.

Wyciągamy spód z piekarnika, wykładamy na niego przygotowany rabarbar, wyrównujemy, to samo robimy z białkową masą, kładąc ją na rabarbar. W tym momencie, możecie utrzeć równomiernie na białka ¼ ciasta, którą trzymacie w zamrażarce, jeżeli zdecydowaliście się na tę wersję. Ja za nią nie przepadam, ponieważ lubię wysoką, białą, puszysta kołderkę na wierzchu i tarte ciasto po prostu mi się z nią nie komponuje, jest za ciężkie.

Wstawiamy wszystko jeszcze na 25-30 minut do rozgrzanego piekarnika, pieczemy do momentu aż wierzch będzie złocisty. I nie przejmujcie się, kiedy w tym czasie mocno się podniesie – zawsze opada po zakończeniu pieczenia.


Ciasto jest pyszne zarówno na ciepło jak i na zimno. Na ciepło żelatyna nie zdąży związać dobrze rabarbarowej masy i musicie się liczyć z tym, że Wasze porcje będą trochę rozlane i mokre, ale tak samo pyszne. Mi na szczęście udało się wytrzymać do rana, to pewnie dlatego, że piekłam późnym wieczorem :)

Smacznego!

środa, 12 maja 2010

Ajerkoniak

Ajerkoniak własnej roboty to w moim domu nowość. Moja mama otrzymała ten przepis od znajomej. Do wypróbowania go zabrała się w piątek. Po czterech bardzo długich, jak nam się wydawało, dniach oczekiwania, wczoraj wieczorem nadszedł czas na degustację i na wprowadzenie drobnych zmian, po których wspólnymi siłami zrobiłyśmy absolutne niebo w gębie :)


Składniki:

6 żółtek
cukier waniliowy
3/4 szklanki cukru
1 puszka mleka skondensowanego bez cukru
200 ml spirytusu
3/4 szklanki mleka (czytaj dalej)

Mikserem ucierany żółtka z cukrem na puszystą masę, do białości. Stopniowo dodajemy mleko skondensowane, cały czas miksując, po dodaniu mleka podobnie postępujemy ze szklanką spirytusu.
Gdy już wszystko będzie wymieszane przelewamy ajerkoniak do szczelnie zamykanej butelki i odstawiamy na 4 dni.

Okazało po spróbowaniu, że wyszedł zdecydowanie za mocny i zbyt gęsty. Uwielbiam gęste, treściwe likiery czy to advocaat, czy bailey's, o sheridan'sie nie wspominając, więc nie mogłam przeboleć, że tyle dobrego pójdzie na zmarnowanie. Zagotowałam 3/4 szklanki zwykłego mleka, ostudziłam, przelałam nasz wyrób do wysokiej miski i domiksowałam do niego stopniowo mleko, wznosząc nieudany początkowo ajerkoniak na wyżyny domowego gorzelnictwa ;)

A tak na poważnie, to myślę, że trzeba to 3/4 szklanki mleka przygotować już na początku i wmiksować je do masy po mleku skondensowanym, a przed spirytusem, a już przy pierwszym podejściu będzie można się cieszyć naprawdę dobrym domowym likierem :)

Polecam spróbować!

Naleśniki z nadzieniem z czerwonej fasoli

Przepis na farsz z fasoli pochodzi z któregoś z programów Nigella Ucztuje (uwielbiam Nigellę!) i w oryginale jest to dip, który świetnie się sprawdza na spotkania ze znajomymi jako dodatek do nachos (wypróbowane! :). Dziś zatęskniłam za jego smakiem, więc pomyślałam, że naleśniki z jego dodatkiem też będą dobrym pomysłem, a przy okazji to miła odmiana od słodkich serowych czy dżemowych farszów.


Ciasto naleśnikowe zazwyczaj robię "na oko", ale myślę, że będzie to mniej więcej tak:

2 szklanki mąki
niepełna szklanka mleka
niepełna szklanka wody (najlepiej gazowanej)
1 jajko
szczypta soli
2 łyżki oliwy (dzięki temu później nie smaruję już patelni olejem)

Miksujemy wszystkie składniki i odstawiamy ciasto na jakieś pół godziny. W tym czasie przyrządzimy dip, na który składa się:

1 puszka czerwonej fasoli (wodę z puszki odlewamy do szklanki)
1 duża, drobno posiekana cebula
3 zmiażdżone ząbki czosnku
1 łyżka koncentratu pomidorowego (ja miałam napoczętą puszkę pomidorów, więc dodałam dwa pomidory i trochę soku)
po 1/2 łyżeczki cynamonu, kolendry i kminu (u mnie zwykły kminek)
sól, pieprz, odrobina soku z cytryny do smaku
oliwa do smażenia

Na rozgrzaną oliwę wrzucamy cebulę i czosnek i podsmażamy do miękkości. Dodajemy fasolę z puszki i koncentrat. Dolewamy mniej więcej połowę wody, którą odlaliśmy wcześniej do szklanki. W razie wątpliwości zawsze lepiej dodać mniej na początku, żeby nie okazało się, że zamiast farszu czy gęstego dipu, zrobiliśmy zupę :)

Dusimy chwilę fasolkę, żeby dobrze zmiękła.

Bierzemy blender lub ewentualnie tłuczek do ziemniaków i rozdrabniamy fasolę na patelni. Dodajemy przyprawy i sok z cytryny. W razie potrzeby rozrzedzamy pozostałą zalewą z fasoli.

Smażymy naleśniki i odkładamy na płaski talerz - z podanych proporcji wyszło mi 8 dużych placków w tym ostatni trochę mniejszy. Teraz zostaje już tylko posmarować je przygotowaną fasolą i zawijać czy też składać tak jak lubicie. Najlepsze są od razu po usmażeniu z jeszcze ciepłym farszem, polane jogurtem naturalnym.

Smacznego :)

poniedziałek, 10 maja 2010

Kurczak curry z soczewicą

Swego czasu nie przepadałam za przyprawą curry, kurkumą, kolendrą i innymi przyprawami kojarzącymi się z kuchnią chociażby ocierającą się o indyjskie smaki. Nawet na imbir w czym innym niż w herbacie kręciłam nosem. Ale może się zmienia z wiekiem i charakterem :) Ten kurczak curry dość często pojawia się u mnie w domu w porze obiadowej, bo jest to danie szybkie, niedrogie, niewymagające wyszukanych składników, a poza tym zawiera soczewicę, która uwielbiam i uważam za bardzo niedocenianą, wszak u nas ziemniak jest wciąż bezkonkurencyjny ;) Swoją drogą ziemniaki tez uwielbiam... tylko, że moje uda mniej ;)


Składniki na dwie osoby i to raczej dwie kobiety ;)

1 szklanka soczewicy (u mnie akurat pół szklanki czerwonej i pół szklanki zielonej, w ramach "sprzątania szafek" :)
1 spora pojedyncza pierś z kurczaka
1 żółta i 1 zielona papryka
1 cebula
½ pora
1 duży ząbek czosnku
2 łyżeczki przyprawy curry
1 łyżeczka kurkumy
kostka startego świeżego imbiru (świeży akurat miałam na stanie, imbir z paczki też będzie dobry, chociaż wiadomo, że aromat już nie ten)
sól, pieprz, pieprz Cayenne do smaku
jogurt naturalny ok. 200 ml (wyciągamy z lodówki troszkę wcześniej, żeby nie był bardzo zimny)
oliwa nie z pierwszego tłoczenia

Po umyciu i obraniu warzyw, cebulę kroimy w piórka, paprykę w paseczki, siekamy pora i czosnek. Na patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy najpierw cebulkę z porem i czosnkiem. Podsmażamy kilka minut, następnie dodajemy paprykę, lekko solimy. Dusimy na niedużym gazie.

W czasie kiedy warzywa miękną na patelni, gotujemy soczewicę zgodnie z przepisem na opakowaniu, a także oczyszczamy i kroimy w kostkę pierś z kurczaka. Mięso dodajemy na patelnię do warzyw, kiedy te będą już dość miękkie. Zwiększamy gaz, żeby odparowała woda, którą puszczą warzywa. Kiedy kurczak nie będzie już surowy dodajemy przyprawę curry, imbir, sól i pieprz cayenne. Wszystko razem mieszamy.

Soczewicę odsączamy na sitku, jeżeli nie wchłonęła całej wody, w której się gotowała. Tak przygotowaną przesypujemy na patelnię i mieszamy wszystko razem, dodając stopniowo i powoli jogurt, uważając, żeby się nie zważył.

Rozkładamy do miseczek i jemy od razu, najlepiej posypane natka pietruszki lub kolendrą.

Smacznego

Muffiny rabarbarowe z cynamonem

Będąc w hali targowej koło domu przypomniałam sobie o rabarbarze! Jak mogłam o nim zapomnieć… może to przez pogodę, która ostatnio bardziej przypomina październik niż maj. Niezbyt dużo mam czasu na rozwinięcie kulinarnych skrzydeł, dlatego o cieście kruchym z rabarbarem i pianką z białek na wierzchu mogę tylko pomarzyć, ale za to upiekłam te szybkie babeczki. Zapewniam Was, że jeszcze przed upieczeniem, najeżone różowo-zielonymi kostkami, wyglądają pysznie i wiosennie :)



1/2 szklanki mąki krupczatki
1 i ½ szklanki mąki pełnoziarnistej
½ szklanki cukru
1 łyżka proszku do pieczenia
1 łyżka cynamonu
1 łyżka cukru waniliowego
Szczypta soli
4 gałązki rabarbaru
2 łyżeczki cukru do zasypania rabarbaru
1 jajko
1/3 szklanki oleju
1 szklanka mleka

Rabarbar myjemy i obieramy, kroimy w kosteczkę zasypujemy dwoma łyżeczkami cukru. Odstawiamy na pół godziny.

Piekarnik nastawiamy na 190 stopni, grzałka górna i dolna. Formę wykładamy papilotkami lub smarujemy tłuszczem.

W jednym naczyniu łączymy wszystkie suche składniki. Do kolejnego wbijamy jajko, roztrzepujemy je, dodajemy olej, następnie mleko. Można też dolać sok, który puścił rabarbar po zasypaniu cukrem.

Mokre składniki wlewamy do miski z mąką i mieszamy tylko do połączenia się składników. Masą wypełniamy dołki w foremce muffinowej. Na wierzch wykładamy odsączone kosteczki rabarbaru i delikatnie wciskamy w ciasto, żeby kostki rabarbaru nie wypadły, kiedy babeczki wyrosną.

Pieczemy 25 minut, do zarumienienia się ciasta.


Zjedzone rano, ze szklanką mleka – wymarzony początek dnia :)

sobota, 8 maja 2010

Ciasteczka samo-zdrowie

Płatki owsiane, a jeszcze częściej otręby są w moim domu stałym i lubianym elementem diety. Ciasteczka na ich bazie, które wczoraj upiekłam, są o tyle wdzięczne, że nie ma w nich ani odrobiny cukru, można je jeść właściwie bezkarnie, a nadmierne łakomstwo usprawiedliwiać tym, że to przecież samo zdrowie ;) Polecam również osobom będącym na diecie South Beach.




Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, górna i dolna grzałka, blachę wykładamy pergaminem lub smarujemy tłuszczem.

Składniki:

300 g płatków owsianych (u mnie na stanie były akurat orkiszowe)
po 50 g rodzynek, żurawiny, orzeszków arachidowych, słonecznika (możecie dowolnie kombinować i dodawać to co lubicie np. suszone morele, śliwki itp.)
3 łyżki czekolady gorzkiej w płatkach (opcjonalnie)
2 banany
1 jabłko
szczypta cynamonu
1 jajo
3 łyżki oliwy
szklanka wody

Płatki i pozostałe suche składniki łączymy razem. Przed dodaniem orzeszków, przesypałam je do woreczka i rozbiłam tłuczkiem na małe kawałeczki - już rozumiecie dlaczego relaksuje się w kuchni? ;) Jabłko trzemy na drobnej tarce, mieszamy z bananem rozgniecionym widelcem lub tłuczkiem - metoda szybsza, efektywniejsza i również bardziej sprzyjająca wyżyciu się ;) Mus z owoców przekładamy do miski z płatkami, wbijamy jajko, dodajemy oliwę i wszystko razem mieszamy.

Masa ma mieć taką konsystencję, żeby dało się z niej uformować małe, spłaszczone kulki, troszkę w kształcie kotletów mielonych, tylko że mniejsze. Wodę dodajemy w zależności od tego jaką spoistość ma masa i jakich płatków używamy. Moje orkiszowe były akurat dosyć grube, więc zużyłam ok. 3/2 szklanki, żeby wszystko dobrze się związało, myślę, że przy drobniejszych zużyjecie jej mniej lub wcale.

Formujemy wyżej wspomniane kuleczki i układamy na wcześniej przygotowanej blaszce. Pieczemy 30 minut aż lekko się przyrumienią.


Ciasteczka smakują dobrze zarówno na ciepło jak i po wystygnięciu. Kojarzą mi się w smaku z batonami Corny, są bardzo syte i mogą stanowić dobrą śniadaniową alternatywę dla porannych zjadaczy musli.

piątek, 7 maja 2010

Muffiny muszkatołowe ze skórką z pomarańczy

Wczoraj było tak szaro i deszczowo, że postanowiłam upiec ciasteczka. Przepis zaczerpnęłam z forum cincin, w spisie treści odnaleziony w zakładce "dla odważnych". Jako że jestem wielką fanką przypraw korzennych, zrobienie tych pyszności nie wymagało ode mnie szczególnego heroizmu :) Skórkę pomarańczową dodałam od siebie. Taki zestaw kojarzy mi się z jesienią, być może z powodu korzeni i soku z cytrusów, które niezmordowanie dodaję wtedy do herbaty :)




Oto przepis na muffiny:

2 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru (ja dodałam pół szklanki cukru pudru)
1 łyżka proszku do pieczenia
1 1/2 łyżki gałki muszkatołowej
skórka otarta z jednego pomarańcza
szczypta soli
1 duże jajko o temperaturze pokojowej
3/4 szklanki śmietanki kremówki (u mnie jogurt naturalny)
3/4 szklanki mleka
5 łyżek (70g) roztopionego masła (zamienione na 5 łyżek oleju rzepakowego)

Blaszkę na muffiny wykładamy papierkami lub smarujemy masłem. Nastawiamy piekarnik na 190 stopni, górna i dolna grzałka.

Składniki suche wraz ze skórką pomarańczową wsypujemy do miski i kilkoma ruchami łączymy wszystko razem. W kubku-miarce lub innym naczyniu roztrzepujemy jajko i dodajemy mieszając pozostałe – olej, jogurt i mleko. Mokrą część przelewamy do miski z mąką i dodatkami, mieszamy tylko tyle, żeby produkty się połączyły.

Kiedyś czytałam przepis, w którymś ktoś pisał, że to ok. 25 „machnięć” łyżką – no cóż, nigdy nie liczyłam, w ogóle nie jestem zwolenniczką zbytniej precyzji w gotowaniu i często zdarzają mi się kuchenne freestajle :) No chyba że biszkopt… ale moja historia dochodzenia do biszkoptowej perfekcji to opowieść na inny raz ;)

W każdym razie, co do tego mieszania, chodzi o to, żeby nie było widać już suchej mąki, ale małe grudki są jak najbardziej wskazane.

Napełniamy ciastem foremki do około ¾ wysokości i wstawiamy do piekarnika na 20 minut do pół godziny, aż góra się zarumieni, a wbity w babeczkę patyczek będzie suchy po wyciagnięciu. Studzimy na kratce.

Muffiny są bardzo aromatyczne, wyszły przyjemnie sprężyste, to dla mnie miła odmiana po dość ciężkich i mokrych babeczkach, które uwielbiam i zazwyczaj piekę.